
Jak na mnie jest to płyta bardzo krótka. Typowa Epka składająca się z tylko 5 kawałków. Tylko coprawda, praktycznie każda z nich trwa ponad 10 minut, ale… kto by się tym przejmował? Nie sądzę abym w przyszłości była dumna z tego dzieła, jednak nie mam zamiaru się też tego wstydzić. Był to obraz naprawdę chorych czasów. Było to takie „muzyczne dziennikarstwo”, relacja z przeżycia najdziwniejszego wydarzenia historycznego, jakiego doświadczyłam.Tytuł mówi wszystko – album powstały w 2020 roku, o 2020 roku. Jako, że życie lubi wszystko planować poswojemu, wydanie go było możliwe dopiero w 2021 roku. Wiele złego gówna się wtedy działo, zarówno w polityceglobalnej, polskiej, jak i w moim prywatnym życiu. Nie jestem w tym osamotniona. Jakość tego albumu dużo mówi w jakim byłam wtedy stanie. Lata pandemiczne były tragedią nie tylko dla mnie więc mam nadzieję, że komuś ten album w jakiś sposób pomoże.Nie muszę chyba nikomu przypominać jak dziwny był rok 2020. Pandemia wywróciła do góry nogami życiewielu ludzi i była prawdziwą próbą człowieczeństwa. Niestety – ciężko mi powiedzieć aby była to próba zdana dobrze. Bardzo łatwo było się przekonać jak łatwo jest nas podzielić pomiędzy równych i równiejszych i jak niewiele znaczy ludzkie życie w porównaniu do procedur. Nie planowałam tego albumu. Był po prostu reakcją na to co się działo dookoła. Nie uważam go nawet za super udany, szczególnie biorąc pod uwagę „Plagę Koronawirusa”. To były refleksje i obserwacje z pierwszych miesięcy tego cyrku. To wszystko. Żadnych ukrytych znaczeń i motywacji. Po prostu musiałam się wyżyć.Wtedy cieszyłam się, że mieszkam na podlaskiej wsi, z dala od tego całego szaleństwa. Miałam podwórze, gdzie mogłam wyjść i pooddychać świeżym powietrzem. Ogromny luksus w tamtych czasach. Nie wiem jakbym przeżyła ten okres w swojej dzisiejszej kawalerce. Z nieco większym spokojem mogłam prowadzić swoje socjologiczne obserwacje w tym dziwnym burdelu na kółkach zwanym Twitterem. Ilość jadu zwiększała się w tempie geometrycznym całego dnia, a aktywiści tym bardziej byli skłonni narzucać swoje urojenia innym i używać mniejszości jako żywych tarczy i usprawiedliwienia swojej nienawiści. „Bojowniku o sprawiedliwość społeczną” może się tylko na początku wydawać nie związany z tematem pandemii, ale to obserwacja ludzi w tamtym okresie natchnęła mnie do napisania go. Podobnie „Codzienna dawka nienawiści”… Boże Przenajświętszy! Jak ci ludzie absurdalnie się zachowywali… jak się wyzywali. Pandemia nie wyhamowała ludzkiej wrogości, a nawet miałam wrażenie, że tylko ją wzmocniła.Kolejnymi tematami, które były bliskie memu sercu to praktyczne porzucenie znaczenia zdrowia psychicznego. Nagle przestało się liczyć i ci co sobie nie dają rady niech se zdechną. Takie przynajmniej odniosłamwrażenie obserwując polskie socjale. Smutne, bo nagle hasło „Mental Health Matters” znikeło. 2020 rok był posypaniem się większości ludzi, którzy kiedyś przeszli przez gówno, a później udało im się ze wszystkim ułożyć. Komentarze na temat samobójstw były poniżej wszelkiej krytyki. Wtedy dotarło do mnie, że jeszcze wiele lat upłynie, zanim przywróci się pacjentom psychiatrycznym godność ludzką. Przynajmniej w kraju nad Wisłą. „Matko Polsko” to moje zarzuty do tego jak traktowani byli ludzie w Polsce. Porównałam Polskę do wyrodnej matki, która porzuciła swoje dzieci w potrzebie. Ilu ludziom zniszczono dorobek życia? Ilu pokoleniom sprzedano młodość na spłaty PiS-owskiego rozdawnictwa, spotęgowanego w okresie pandemicznym? Jak wielu ludzi cierpienie było obdarte z jakiegokolwiek znaczenia? Postanowiłam to wykrzyczeć.
Album znajduje się w wersji słabo demowej i będzie ponownie nagrany tak szybko jak to tylko możliwe.
